Klub Geriatryczny uzna³, ¿e niedostatek wspólnego nartowania nale¿y zast±piæ wspólnym ¿eglowaniem. Krzych na spó³kê z Andrzejem zaklepuje nam flagowy okrêt ¶widnickiego jacht klubu w postaci Laguny 730 na tydzieñ w drugiej po³owie czerwca. Zanim klubowicze skompletowali zrzutkê na poczet czarteru wp³acam z oszczednosciowych zasobów ¿±dan± kwotê aby nam nie przepad³o.
W sobotê rano, ale bez nadmiernej gorliwo¶ci wrzucam swój baga¿ i siatkê z prowiantem ( w³±cznie z co¶kolwiek przypalonym smalczykiem ) do baga¿nika Scenica i ruszam po Lucjana. Lucjan, uprzedzony drog± bezprzewodow± waruje ju¿ na skraju ulicy, wiêc zaokrêtowanie Go nie zajmuje zbyt du¿o czasu. Teraz na S19 do Garwolina. Odk±d mi³o¶ciwie nam panuj±cy nadprezes otworzy³ obwodnicê Garwolina zapomnia³em jak siê tamtêdy podró¿uje ale niezawodny Janosik doprowadza nas prawie bezb³êdnie do drzwi Krzychowej posiad³o¶ci. Tu tak¿e wszystko w gotowo¶ci, wiêc bez zbêdnej zw³oki ruszamy dalej. Skomplikowana kombinacja rond sprowadza nas z S19 do Ko³bieli i dalej przez Brok w kierunku £om¿y. Tu nastêpuje ma³e qui pro quo bo Janosik usi³uje nas zaprowadziæ na nie oddan± jeszcze do u¿ytku obwodnicê i w koñcu i tak przedzieramy siê przez zakorkowane miasto. Dalej ju¿ bez przygód. No, jeszcze na trasie do Piszu robimy sobie ma³± przerwê na le¶nym parkingu po czym podczas zje¿d¿ania na ten parking zderzaj± siê dwa samochody. Stra¿ po¿arna, policja i pogotowie zamurowuj± nas na tym parkingu na pó³ godziny. Ostatecznie do Faryja zaje¿d¿amy oko³o 1200. Andrzej z drugim Krzy¶kiem ju¿ tu s± i odebrali ³ódkê od poprzedniej za³ogi.
Decydujemy, ¿e nie zostajemy tu na d³u¿ej i po dokupieniu paliwa ruszamy w stronê Guzianki. W Guziance taki luksus, ¿e mamy do wyboru dwie dzia³aj±ce ¶luzy. Poniewa¿ w starej ¶wieci siê zielone, ruszamy tam bez wahania. Niestety, tu¿ przed nosem zmienia siê na czerwone. Tymczasem za¶ nowa ¶luza przygarnia czekaj±ce jachty i zamyka nam sie przed nosem. Pó³ godziny dryfowania po Guziance. W miêdzyczasie okaza³o siê, ¿e stara ¶luza czeka³a na statek. Niech im tam. Na Be³danach s³abe wiatry z niezdecydowanych kierunków. Na Wygrynach robimy sobie przerwê na lanczyk na kotwicy po czym gdzie¶ w po³owie drogi miêdzy Kamieniem a Wierzb± znajdujemy sobie spokojne miejsce na nocleg przy wschodnim brzegu. Kolacja, wybieranie miejsc do spania. Ostatecznie Lucjan mo¶ci sobie pos³anie w kokpicie i tak ka¿dy ma swoj± indywidualn± kojê.
Niedzielny poranek. Na jeziorze miejscami pojawiaj± sie plamy zmarszczek nie obiecuj±ce skutecznej ¿eglugi. Od czasu do czasu pojawia siê ³ódka popychana motorkiem. Prognoza zapowiada S-SE wiêc po ¶niadaniu ruszamy w stronê Miko³ajskiego. W przeczce wiatr, jakkolwiek s³aby, wieje z zapowiadanego kierunku i w kilku halsach udaje siê przep³yn±æ na ¦niardwy. Dla spokojnego sumienia uruchamiam tablet z Navionixem by nie nadziaæ siê na liczne tu kamienie. Wiatr z lekka tê¿eje i pilnuj±c by omin±æ od pó³nocy Mia³k± Górkê zmierzamy ¿wawo do Okartowa. T³oku nie ma ale poniewa¿ jest tu bardzo p³ytko, manewrowanie z ca³kowicie podniesionym mieczem i sterem nastrêcza trochê k³opotów. Na Tyrkle ¿eglowaæ nie wolno, wiêc decydujemy siê tu pozostaæ na noc. Ruszamy do wsi na obiad, gdzie degustujemy okaza³e porcje sandacza. Dopiero na l±dzie czujemy dotkliwy skwar. Lucjan dumny, bo mimo zakazów ¿ony przetrawersowa³ to straszne jezioro. Szczê¶liwie tego dnia nie takie znów straszne.
W poniedzia³ek wybieramy siê do Piszu. Najpierw trzymaj±c rz±d czerwonych boi po lewej burcie omijamy wyspy a nastêpnie pracowicie halsujemy w kierunku jeziora Seksty. Ciasne i p³ytkie przej¶cie udaje siê jednak sforsowaæ bez podpierania motorkiem. Potem jeszcze kilka zamaszystych halsów i dochodzimy do kana³u Jegliñskiego. Sprz±tamy ¿agle, k³adziemy maszt i oto ¶luza Karwik czeka na nas w pe³nej gotowo¶ci. ¦luzowanie trwa krótko, bo i ró¿nica poziomów jest symboliczna i w drogê. Tu¿ przed koñcem kana³u na wschodnim brzegu spore rozlewisko i marina Wrota Mazur. Z daleka robi dobre wra¿enie. Na Rosiu nie stawiamy masztu i kierujemy siê wprost do Pisy. Mijamy okaza³y hotel w którym dwa lata temu wozi³em dzieci omeg± i za mostem kolejowym wp³ywamy do nowiutkiego basenu. Po prawdzie ju¿ dwa lata temu by³ równie nowiutki. Jest bezludny i ¿adna marina w nim nie dzia³a. Sikanie w okolicznych krzakach. Odnoszê wra¿enie, ¿e nie zosta³a odebrana od budowniczych poniewa¿ ewidentnie zosta³a zaprojektowana dla du¿o wy¿szej wody. Y-bomy zwisaj± smêtnie a ¿eby wydostaæ siê na brzeg trzeba wspi±æ siê na kosz dziobowy i wpe³zn±æ na beton nabrze¿a, Z powrotem jeszcze gorzej. Jest równie¿ slip który koñczy siê 20 cm powy¿ej lustra wody. Jedyna zaleta to fakt, ¿e nikt nie zbiera pieniêdzy za postój. Odnowiony most i jak widaæ, odbudowane równie¿ tory bo co jaki¶ czas przeje¿d¿a szynobus, przypominaj±c o sobie dono¶nym sygna³em. Idziemy do miasta na obiad gdzie fasujemy po olbrzymim schabowym. Dla mnie nie do ogarniêcia.
We wtorek rano opuszczamy t± nie-marinê w Piszu, sk³adamy maszt i ruszamy w górê rzeki. Trawersujemy Ro¶ i wkrótce wp³ywamy do kana³u. Tym razem zbiera siê kilka jachtów zmierzaj±cych na pó³noc ale wszystkie mieszcz± siê w ¶luzie. Wkrótce wychodzimy na Seksty i powracamy do ¿eglowania. Niestety, wiatr nie zachowa³ wczorajszego kierunku i si³y ale daje siê ¿eglowaæ w stronê ¦niardw bez nadmiernego halsowania. Po kilku godzinach docieramy do Popielna. Ciasny porcik jest zat³oczony ale miejsce dla nas jeszcze jest. Zimne piwo i obiadek na tarasie. Pó¼niej spacer do Wierzby gdzie przy okazji uzupe³niamy zapasy prowiantowe. Jest równie¿ k±pielisko w¶ród trzcin.
Na ¶rodê planujemy ambitny przelot a¿ do Rynu wiêc trzeba siê zbieraæ bez zw³oki. Niestety, nie ma bosmana a wstyd by nam by³o chy³kiem umykaæ z przyjaznego portu. Przez telefon dowiadujemy siê ¿e jest jeden wspólny bosman dla Popielna i Wierzby i w tej Wierzbie w³a¶nie urzêduje ale zaraz, zaraz do nas dotrze. Faktycznie dociera i z czystym sumieniem wyp³ywamy na ¦niardwy, niestety, jak zwykle dopiero po dziesi±tej. Wiatry mizerne i chwilami zmuszaj±ce do halsowania. Nie zatrzymujemy siê w zat³oczonych Miko³ajkach. Na Ta³tach a pó¼niej na Ryñskim odbywaj± siê zwyczajowe regaty przypadkowo napotkanych jachtów. Laguna, nieco mniejsza od konkurentów traci przy s³abych wiatrach, zyskuje przy mocniejszych. Ostatecznie ten "wy¶cig" nie ma znaczenia poniewa¿ na koñcu czeka nas Eko-marina z wystarczaj±c± dla wszystkich ilo¶ci± miejsc. S³upki z pr±dem i wod± rozmieszczone s± po ca³ych pomostach, wiêc z zasilaniem nie ma k³opotów. Obiad w malowniczej knajpie u Wallenroda, napisanego oczywi¶cie szwabach± co zmusza do pewnego wysi³ku umys³owego ale wymy¶lne danie i zimne piwo wynagradzaj± te trudno¶ci. Po po³udniu burze i grzmoty wêdruj±ce po okolicy bardziej strasz± ni¿ nam dokuczaj±.
W czwartek od rana kr±¿± wokó³ burze, raczej jednak to "oko³o" jest do¶æ odleg³e. Ruszamy po ¶niadaniu w dó³ mapy jednak na pocz±tku Ta³t burza zdecydowanie siê do nas zbli¿a zatem znajdujemy zaciszne miejsce, obracamy ³ódkê dziobem w stronê jeziora i rzucamy kotwicê na d³ugiej linie. Burza faktycznie nadchodzi ale jeszcze prêdzej nadchodzi "pan 10 z³otych" twierdz±c, ¿e cumowanie w tym miejscu jest p³atne. Mo¿naby siê pospieraæ, bo na brzegu nie ma ¿adnej infrastruktury ale pies go drapa³ - p³acimy t± dychê. Burza okazuje siê niegro¼na i po dwóch godzinach ruszamy dalej. Miko³ajki mijamy z wynios³± pogard± dla zgromadzonych tu t³umów i dostojnie ¿eglujemy na po³udnie. Wreszcie, kawa³ek za Wierzb± decydujemy siê na postój skoro wiatr nas definitywnie opu¶ci³.
Plany na pi±tek s± ambitne. Przynajmniej do Prania, albo nawet Czapli a mo¿e na wielkie Zamordeje. Ruszamy z porannymi tchnieniami. Przed ¶luz± w Guziance rozwa¿amy miejsce dogodne do oczekiwania na otwarcie. Na zachodnim brzegu, przed star± ¶luz± jest kawa³ek drewnianego nadbrze¿a wiêc tam stajemy. Natychmiast pojawia siê m³ody cz³owiek i oznajmia, ¿e albo p³acimy za krótki postój albo pijemy u niego piwo. Wybór pada na piwo - ostatecznie nikt z nas nie ma patentu ( poza krzysiem ) wiêc ryzyko nie jest du¿e. Czasu oczekiwania wystarczy³o na wypicie tego piwa bez nerwowego po¶piechu i ruszamy do ¶luzy. T³oku nie ma. Ruszamy dalej, mijamy Faryja i po obu mostach stawiamy maszt i ¿agle. ¯agle raczej przedwcze¶nie bo wiatr jest tu kapry¶ny i perspektywa Prania raczej blednie. Min±wszy cypel na wschodnim trawersie wiatr siê nieco o¿ywia ale maj±c na uwadze zobowi±zania na nastêpny dzieñ, decydujemy siê na biwak zaraz po miniêciu wysp. Jeszcze wstêpne sprz±tanie, kolacja i spaæ.
W sobotê jeste¶my umówieni wcze¶nie u Faryja, wiêc rankiem bez zbêdnej zw³oki ruszamy na motorku, bez oszukiwania siê, ¿e przy takim ¶ladowym wiaterku zd±¿ymy na czas pod ¿aglami. Min±wszy mosty stawiamy maszt i cumujemy do pierwszego wolnego stanowiska przy skrajnym pirsie. Odbieraj±cy od nas jacht bêd± oczekiwali na³adowanych akumulatorów tymczasem do najbli¿szej skrzynki jest st±d hoho i jeszcze trochê. Po krótkim rekonesansie wynajdujemy miejsce przy nadbrze¿u. Ciasno i na dodatek wypada³oby wej¶æ tam ruf±. Krzy¶ le¿y mi u stup i manipuluje silnikiem, na¶laduj±c wykonywane przeze mnie ruchy sterem a reszta za³ogi uzbrojona w bosak pilnuje, by¶my zamiataj±c dziobem nikomu krzywdy nie zrobili. Szczê¶liwie udaje siê to bez problemu i po chwili ster i silnik do góry, cumy na l±d, szpringi na y-bomie. U Faryja sanitariatami rz±dzi oddzielna firma wiêc nawet na siku trzeba udaæ siê z drobnymi. £ódka jest ju¿ sprz±tniêta, ekipa wraca z paliwem i olejem do dwusuwowego silnika i przybywa para by odebraæ od nas jacht. Pora rozstania. Pakujemy sie do samochodów w poprzednim sk³adzie. Janosik znowu gubi sie w wykopkach obwodnicy £om¿y ale jako¶ udaje nam siê z tego k³opotu wypl±taæ. Odstawiamy Krzycha do jego Garwoliñskiej posiad³o¶ci, gdzie jego troskliwa ma³¿onka nie puszcza nas w dalsz± drogê bez posi³ku. Mi³o by³o.
Tyle na rok bie¿±cy. Mo¿e jakie¶ spotkanie na naszym zalewie, choæ jako¶ nie widzê gwa³townego pêdu do tego. Zatem, spotkamy siê gdy ¶nieg spadnie. A na nastêpne letnie ¿eglowanie namawiam na Zalew Wi¶lany a mo¿e Szczeciñski? Sporo czasu na decyzjê.
|